Niepodległość, 1983, Numer 18-19

Komentarz własny najbardziej zajadłego członka redakcji - Dupą do przodu

 
  Solidarnościowo – kościelna propaganda pacyfistyczna prowadzi do tego, że w czasie manifestacji, jak pisze TM 49/50, „Z reguły ludzie nie odbijali swoich katowanych kolegów”. Dlaczego tak się dzieje? Otóż własne tchórzostwo i wynikającą z niego bezsiłę podniesiono do rangi wzorca godnego naśladowania. Czci się męczenników, a nie bojowców. Ktoś mógłby pomyśleć, że Polacy przyjęli chrzest dopiero w 1947 r., przedtem wszakże nie pisali listów do Himmlera lub Stalina grożąc im moralną odpowiedzialnością za Oświęcim i Kołymę (patrz list Woroszylskiego). Polacy nie byli pacyfistami, gdy na naszej ziemi grasowały bandy hitlerowców i krasnoarmiejców. Dopiero teraz chowają się do kruchty i głośno krzyczą: „Jesteśmy ruchem pokojowym” (oś. Bujaka o „S”), „Jesteśmy chrześcijanami!”, jakby Pismo Święte nakazywało jedynie moralny opór wobec zła. A gdy pod kościołem ustawi się szereg wesołych zomowców, to nasi bohaterscy męczennicy wychodzą – wychodzą dupą do przodu – żeby przeciwnikowi było wygodniej bić, żeby się za bardzo nie zmęczył i nie obraził (przecież to też Polacy). Dlaczego? Bo komuniści zniszczyli system wartości – polskich wartości i nikt już nie myśli o oddaniu życia za np. Ojczyznę lub Wolność. Żyć, żyć, żyć w gnoju byle żyć! Więc umieramy, stopniowo, po kolei, na kolanach. Jest to pierwszy, choć nie jedyny, krok na drodze zrobienia z Polaków narodu polskich Sowietów.