Niepodległość, 1983, Numer 18-19

Leszek Morfeusz - Polacy wobec kwestii wschodniej

 
  „Możemy realizować tylko program wschodni,
ponieważ programem wschodnim Polska stoi
i upada”
J. Mieroszewski

Ukazanie się w kraju wyboru artykułów J. Mieroszewskiego, nieżyjącego już dziś socjaldemokratycznego publicysty „Kultury” przeszło prawie niezauważalne. Nic dziwnego, skoro krajami publicyści zwykli egzaltować się traktatami o finlandyzacji, nie wykraczając ani myślą, ani duchem poza programy nakreślone w pierwszym, dziecięcym okresie formowania się polskiej opozycji demokratycznej. U Mieroszewskiego natomiast na próżno szukać uczonych wywodów na temat ugody z Czerwonym moskiewskim i własnym.

Nie ma też nic o ruchach społecznych i działalności charytatywnej, ale jest za to dużo, prawie wyłącznie – o zgrozo! – o polityce i likwidacji Związku Radzieckiego. Skoro zaś niżej podpisany należy również do nielicznego i wyklętego przez krajową opozycję grona likwidatorów, pozwolę sobie trochę Mieroszewskiego Czytelnikom zrelacjonować, trochę rozszerzyć, no i oczywiście trochę się z nim posprzeczać.

Zacznijmy od spojrzenia na stanowisko zajmowane przez opozycję. Można tu wyróżnić cztery grupy:

1. reprezentowaną przez Michnika, Bratkowskiego, Kisielewskiego i Kuśmierka, stosunki z Rosją Sowiecką sprowadza do realizacji uchwał jałtańskich w lepszej dla nas formie. A. Michnik pisze, iż „każdy, kto pracuje nad zmianą „niesprawiedliwych” układów jałtańskich, z głupoty bądź całkowitej nieodpowiedzialności, wystawia na szwank fundamentalne interesy narodu polskiego ... nie walczymy (bowiem) o jakąś abstrakcyjną niepodległość, lecz o suwerenność w ramach bloku wschodniego”. (podkr. „N”). Rosjanie, zdaniem Michnika, „pogodzą się z rządem, który nie odpowiada im w pełni, jeśli zapewni im spokój i panowanie militarne (nie pozwolą, „by na zapleczu ich wojsk panował bezład”). (Listy z Białołęki).

Widocznie fundamentalnym interesem narodu polskiego jest sojusz z Rosją Sowiecką. A. Michnik nie rozumie, że w ramach bloku wschodniego możemy tylko siedzieć, więcej, że on sam już siedzi właśnie „w ramach bloku”!

A. Michnik jest opozycjonistą uznanym, poglądy jego są zatem niekwestionowane. Zaryzykuję jednak oskarżenie o prawicowość, nacjonalizm i inspirację ubecką i stwierdzę, iż osobiście uważam uznawanie traktatów jałtańskich za akt zdrady.

Oczywiście grupa pierwsza nie jest jednorodna; znaleźli się w niej zwolennicy socjalizmu demokratycznego (Michnik), komunizmu demokratycznego (Kuśmierek) i kapitalizmu (St. Kisielewski – z tego powodu budzący jednak naszą sympatię). Są zwolennicy bezpośredniego układania się z Moskwą (Kisielewski), za pośrednictwem „naszych” czerwonych (Michnik), czy wręcz w porozumieniu z „naszymi liberałami” (Bratkowski).

Ze stanowiskiem grupy pierwszej nie będziemy szerzej dyskutowali, gdyż sprzeczna jest z przyjętym przez „N” systemem wartości. Ograniczona suwerenność w ramach bloku jest pomysłem nierealistycznym i szkodliwym, natomiast stawianie takiego celu przed opozycją staje się przyczyną jej ideowej słabości, punktem wyjścia do błąkania się po manowcach ugody. „Tylko reformy, nigdy rewolucja” – pisze A. Michnik, a skoro reformy, to walka o porozumienie, kompromis, ugodę.

2. najogólniej mówiąc reprezentowana przez sygnatariuszy „Deklaracji Solidarności”, wyraża poparcie dla ruchów wolnościowych w imperium, uznaje prawo narodów do samostanowienia. Jest to jednak nie tyle kierunek polityczny, co pewien trend ideowy, sposób myślenia, który widzi odzyskanie przez Polskę niepodległości w ramach likwidacji obozu. Trudno jednak powiedzieć, czy jego zwolennicy przykładają większą wagę do ruchów niepodległościowych – walki z Rosją – czy do społecznych – walki z komunizmem. Jaki jest ich stosunek do poszczególnych grup opozycji rosyjskiej i powiedzmy ukraińskiej; czy w większym stopniu oczekują rozpadu ZSRR na niepodległe państwa, czy jego przekształcenia w federacyjne państwo demokratyczne. Z czego byliby bardziej zadowoleni?

3. której reprezentantem jest Mieroszewski, uważa, że najważniejszym celem jest obalenie komunizmu (stalinizmu) w ZSRR i samej Rosji, gdyż to stanowi warunek odzyskania przez nas niepodległości. Mieroszewski dopuszcza jako korzystny dla Polski zarówno rozpad ZSRR na niepodległe państwa, jak i jego przekształcenie w demokratyczny związek państw. Jest przeciwnikiem udzielania poparcia ruchom narodowościowym, gdyż obawia się, że walka przeciw Rosji, spowoduje, że Rosjanie nie porzucą komunizmu. Widzi on główny cel w rewolucji społecznej, tj. obaleniu komunizmu, zgodnie przez wszystkie narody imperium. Zadaniem Polaków byłoby rozpocząć rewolucję społeczną i ponieść jej ideę do samej Rosji (etnicznej). Mieroszewski jest więc zwolennikiem sojuszu polsko – rosyjskiego i np. polsko – ukraińskiego w walce z komunizmem, ale nie w walce o niepodległą Ukrainę lub Rosję (etniczną), choć uznaje i popiera prawo Ukraińców do niepodległości, to jednak nie uznaje tej płaszczyzny konfrontacji za główną. Niepodległość przyjdzie po obaleniu komunizmu, a nie na odwrót. Dalej to stanowisko zostanie przez nas szczegółowo przedyskutowane.

4. reprezentowana przez „Niepodległość”, również uważa, że Polska odzyska niepodległość w wyniku likwidacji imperium sowieckiego, stąd nakaz sojuszu ze wszystkimi przeciwnikami ZSRR. Oczywiście jesteśmy zwolennikami obalenia komunizmu w całym bloku, ale większą wagę przywiązujemy do rewolucji narodowych niż społecznych. Dlatego popieramy przede wszystkim dążenia niepodległościowe naszych sąsiadów. Nie jesteśmy zainteresowani w przekształceniu ZSRR w federację (należałoby raczej powiedzieć konfederację – jest to niekonsekwencja ze strony Mieroszewskiego) państw demokratycznych, ale w rozpadzie na całkowicie suwerenne państwa demokratyczne, z których część związałaby się więzami konfederacyjnymi z Polską (por. EWG).

Niesienie rewolucji antykomunistycznej (wolnościowej) do Moskwy nas nie interesuje (choć do Kijowa – tak); trudno, Rosjanie będą musieli poradzić sobie sami. Możemy jednak z nimi współpracować, wszakże pod warunkiem, iż natychmiast i bezwarunkowo (żadnych przyszłych referendów) uznają prawo wszystkich narodów do samostanowienia tj. do niepodległego bytu państwowego w granicach etnicznych, bez względu na ilość napływowej ludności rosyjskiej (patrz dalej).

Jak z powyższego wyliczenia wydać najwięcej nas łączy z koncepcją Mieroszewskiego, ale też nie jedno dzieli. Dlatego dalej omówię bardziej szczegółowo zbieżne i sporne punkty.  Kilkakrotnie pisałem w „N” o sprzeczności interesów Polski i Rosji, co z góry skazuje nas na rywalizację; nie określiłem jednak konkretnie na czym owa sprzeczność polega.  Mieroszewski pisze, że „Polska nie może być prawdziwie niepodległa, jeżeli Rosja zachowa status imperialny w Europie”. Załóżmy więc, że na Wschodzie powstaje demokratyczne państwo rosyjskie, na razie na obszarze etnicznym; załóżmy nawet, że Rosjanie wyrzekli się sowiecko – carskiego szowinizmu, imperializmu i wszystkich zdobyczy terytorialnych minionych okresów /!/, tzn., że Rosja przestała być Rosją. Jak pisze Mieroszewski: „Ludzie, którzy mówią, że Rosja się nie zmieni ... pragną de facto (w istocie) powiedzieć, ze demokratyczna i antyimperialistyczna Rosja przestałaby być Rosją”. Stało się tak jednak dlatego, że „Narody zwycięskie niemal nigdy nie zmieniają swych modeli historycznych. Matką „wielkiej przemiany” bywa zwykle klęska (tu racja – por. Japonię i RFN, przyp. „N”). klęska musiała/by/ przekonać większość Rosjan, że model autokratycznej i imperialistycznej Rosji w jakimkolwiek wydaniu jest anachronizmem i dlatego nie funkcjonuje sprawnie. /.../ ... w oparciu /bowiem/ o historyczny model wielkorosyjskiego autokratycznego imperializmu nie można /było/ przekształcić Rosji w nowoczesne demokratyczne państwo ... rewolucja w Rosji musiała/by/ oznaczać nie tylko upadek systemu sowieckiego, lecz również upadek historycznego mitu, który zagradza/ł/ Rosji drogę do postępu wydatniej niż sowietyzm”.

Jesteśmy więc po „wielkiej przemianie”, okupacja amerykańska i rewolucja socjalna (J. M. pisze tylko o tej drugiej) zaszczepiły w Rosji demokrację. Dzięki niej państwo rosyjskie rozwija się bardzo pomyślnie i niezwykle szybko, na początek przede wszystkim gospodarczo, potężnieje z pięciolatki na pięciolatkę, och przepraszam te stare przyzwyczajenia – z prezydenckiej kadencji na kadencję. Cóż się dalej dzieje? Czy wyrzeka się ono przodującej roli w Europie Wschodniej? Czy godzi się na zamknięcie sobie drogi do Europy Zachodniej przez niepodległe państwa bałtyckie, Białoruś, Ukrainę, no i Polskę? Czy nie zaczyna stanowić atrakcyjnego centrum przyciągania, początkowo gospodarczego i kulturalnego dla dawnych kolonii? Oczywiście tak! Dawne kolonie, o ile wcześniej – tj. w fazie wyzwalania się od Rosji Sowieckiej – nie zwiążą się z Polską, będą skłaniały się ku Rosji, przynajmniej Białoruś i Ukraina. Zacznie się pokojowa ekspansja i koniec końców Polska skończy nie jak Francja u boku USA, ale jak Panama (przed sprawą uregulowania kanału). Rosja musi to wszystko robić, przecież nie będzie masochistką, nie będzie ustępowała Polsce dlatego, iż będzie ją dręczyło wiecznie sumienie. Rosja, nawet demokratyczna czy może, przede wszystkim demokratyczna, będzie dla nas zbyt potężna (choć w sposób inny od dotychczasowego), abyśmy mogli sobie pozwolić na bezpośrednie z nią sąsiadowanie. Dlatego nie możemy dopuścić, by w jakiejkolwiek formie powstała FEDERACJA Rosyjska. To my musimy związać państwa pogranicza: Ukrainę, Białoruś, Litwę z Polską. Oczywiście związać, to nie znaczy podporządkować ale sprzymierzyć się na równych warunkach (patrz dalej). O sprzeczności polsko – rosyjskich interesów stanowi walka o przywództwo w Europie Wschodniej i Południowej, możliwość bowiem, że Rosjanie całkowicie i dobrowolnie wycofają się z Europy, a więc świadomie postanowią być narodem azjatyckim, należy między bajki włożyć.

I jak pisze sam Mieroszewski, „Rosja dominująca na tych obszarach jest rywalem nie do pokonania. Z rąk zwycięskiego rywala nie można oczekiwać niczego innego prócz niewoli”. Jest to prawda obecnie i będzie również prawdą w wypadku Rosji demokratycznej. „Z punktu widzenia rosyjskiego wcielenie Ukrainy, Litwy i Białorusi do imperium rosyjskiego jest niezbędnym warunkiem umożliwiającym zredukowanie Polski do statusu satelickiego. W perspektywie Moskwy Polska musi być satelicka w takiej czy innej formie. Historia uczy Rosjan, że Polska prawdziwie niepodległa sięgała zawsze po Wilno i Kijów i usiłowała ustalić swoją przewagę na obszarach ULB”. I o to właśnie chodzi; z tym że przewaga owa nie dotyczy samych ULB, a wpływów rosyjskich na tamtejszym terenie (musimy być silniejsi nie od Ukraińców, ale od Rosjan na Ukrainie).

W tym miejscu zwróćmy uwagę, co pisze sam Mieroszewski o kwestii niemieckiej (jest on podobnie jak „N” zwolennikiem zjednoczenia Niemiec lecz przeciwnikiem bliskiej z nimi współpracy): „Stanowimy ... bramę wypadową tak Niemiec przeciw Rosji, jak i Rosji przeciw Niemcom ... Stąd tendencja obu naszych sąsiadów albo do zagarnięcia całego Polskiego przedpola – albo do jego podziału między oba zainteresowane mocarstwa. /.../ Wroga można pobić albo się z nim porozumieć. Gdyby kiedyś doszło do porozumienia rosyjsko – niemieckiego, Polska straciłaby nie tylko ziemie zachodnie, lecz utraciłaby również możliwość rozwoju gospodarczego i politycznego. Natomiast Rosjanie w porozumieniu z Niemcami dominowaliby nad całym kontynentem Europy”. /.../ „Piąty rozbiór Polski jest historycznie nieuchronny, jeżeli ów schemat nie zostanie przełamany. /.../ Dążeniem polskiej polityki w jakimkolwiek wydaniu musi być stworzenie układu, który wyłączyłby porozumienie rosyjsko – niemieckie czyniąc je zbędnym” (dodajmy jeszcze raczej – niemożliwym). Polska między dwiema potęgami gospodarczo – politycznymi: zjednoczonymi Niemcami i demokratyczną federacją rosyjską, byłaby czymś w rodzaju Lichtensteinu lub Luksemburga. W innym miejscu sam Mieroszewski stwierdza, iż „Europa Wschodnia, by mogła przeciwstawić się swoim sąsiadom, musi być inaczej zorganizowana”. I właśnie dlatego myśl o możliwości powstania federacji rosyjskiej nie napawa nas optymizmem i każe szukać sojuszników przede wszystkim nie wśród Rosjan, chociaż przeciwko tym ostatnim nie żywimy żadnych uprzedzeń.

Skoro zaś głównym celem staje się doprowadzenie do powstania niepodległych państw ULB i nie związanych w żaden sposób z demokratyczną Rosją, to musimy przede wszystkim popierać dążenia niepodległościowe u naszych sąsiadów i rozwój tamtejszej świadomości narodowej antagonistycznie nastawionej do rosyjskiej, tj. przeciwstawiającej się szeroko rozumianej rosyjskości. Czy to znaczy, że odmawiamy wszelkiego dialogu z Rosjanami? Nie, pamiętajmy jednak, że okres formowania się narodu rosyjskiego i rosyjskiej świadomości narodowej przypadł na czasy Iwana Groźnego. A zatem zjednoczenie narodu i ziem rosyjskich (Rosjanie powiedzieliby ruskich) przypadło na okres wyjątkowo okrutnej dyktatury i bezprawia. Inaczej w Polsce, tu proces narodowotwórczy pokrywał się z budową demokracji szlacheckiej – tam z tworzeniem podstaw carskiego autokratyzmu. Stąd tak częste utożsamianie przez Rosjan wolności z anarchią i rozpadem państwa, wszakże Iwan Groźny – w walce z ową wolnością – wznosił fundament państwowości rosyjskiej.

Rosyjscy demokraci – federaliści mogą być dla nas jedynie koniunkturalnym sojusznikiem w walce z ZSRR, ale prawdziwe partnerstwo łączyć nas będzie tylko z grupami (o ile takie w ogóle istnieją) bezwarunkowo uznającymi prawo wszystkich narodów do natychmiastowego odłączenia się od jakiejkolwiek Rosji i utworzenia własnego państwa.

Wszelkie próby odsuwania tego faktu w przyszłość (np. po przeprowadzeniu referendum, do którego dojdzie po obaleniu komunizmu, jak chciał gen. Własow) mają dla nas charakter manipulacji. Nie uznajemy też przyznania autonomii narodowej za wystarczające ustępstwo. Omawiane zagadnienie wiąże się z rozwojem świadomości narodowej na terenach ULB oraz stosunkiem tamtejszych narodów do Polaków.

Cdn. W kolejnym numerze „N”.