Niepodległość, 1983, Numer 16

Dzikus Podziemia - 10 prawd oczywistych... nie dla wszystkich

 
  I. Wizja Samorządnej Rzeczpospolitej nie jest sprzeczne z ideą socjalizmu, a jej realizacja nie musi się kłócić z istniejącym ładem międzynarodowym!
Jeżeli termin „Samorządna Rzeczpospolita” ma oznaczać – mówiąc językiem ludzkim i dla wszystkich zrozumiałym – republikę demokratyczną, to dlaczego pominięto w jej opisie jedną z cech podstawowych – pluralizm polityczny w systemie parlamentarnym opartym na wolnych wyborach? Wybory demokratyczne nie muszą być jednocześnie wolne, bowiem zasada wolności dotyczy zakresu sprawowania władzy a zasada demokracji sposobu w jakim owa władza jest sprawowana w danym zakresie, a to nie jest to samo! Wybory, nawet do Sejmu mogą nie być wolne, mimo że pozostają demokratyczne. Wybory demokratyczne są powszechne – wszyscy głosują bez względu na płeć, majątek itp., powyżej pewnego wieku, najczęściej 18 lub 21 roku życia, - tajne, - równe – każdy głos jest tyle samo wart.  Przeciwieństwem są wybory kurialne, w których poszczególne warstwy ludności, różniące się między sobą liczebnością, wybierają z góry określoną ilość posłów, np. do 400 osobowego Sejmu członkowie Politbiura wybierają 200, członkowie KC – 100, szeregowi członkowie PZPR – 80, a bezpartyjni – 20 posłów.
- bezpośrednie – każdy oddaje głos na swego kandydata, w pośrednich natomiast wyborcy głosują na elektorów, którzy dopiero wybierają posłów.
- proporcjonalne – każde ugrupowanie otrzymuje liczbę mandatów proporcjonalną do ilości głosów oddanych na nie w danym okręgu (okręgi są wielomandatowe).

Demokratyczne wybory nie będą wolne, jeśli nie będą dopuszczały do udziału w kampanii przedwyborczej, głosowaniu i komisjach wyborczych, wszystkich ugrupowań. Można przecież zorganizować demokratyczne wybory z udziałem jedynie PZPR, ZSL, SD. Demokratyczne wybory odbyły się po wojnie na Węgrzech (komuniści uzyskali 17%) i w Czechosłowacji (41% głosów), nie były one jednak wolne, gdyż okupant z góry określił, które partie mogą wziąć w nich udział i postawił warunek utworzenia po wyborach (bez względu na ich wyniki) wspólnego rządu z komunistami, a nawet powierzenie im określonych ministerstw. Jak łatwo się domyśleć chodziło o Ministerstwo Bezpieczeństwa, Spraw Wewnętrznych i Obrony Narodowej. Co było dalej nie trzeba chyba przypominać.

Wolne wybory, to wybory spośród wszystkich (nie tylko „S”), nawet najmniejszych ugrupowań, nawet kandydatów niezależnych, a nawet komunistów.

Jeżeli natomiast idea Samorządnej Rzeczpospolitej nie zakłada systemu wielopartyjnego, parlamentarnego i wolnych wyborów, to jest kolejna utopia rodem z wczesnobolszewickiego systemu rad przedstawicieli. Taki system służyć może społeczeństwu i demokracji jedynie bardzo krótko, w momencie rewolucyjnego obalania starej władzy, później zawsze zostaje zastąpiony przez parlamentaryzm lub dyktaturę. Po zakończeniu I wojny światowej pierwsze rozwiązanie znalazło miejsce swego zastosowania w Niemczech, drugie w Rosji bolszewickiej. Pisząc o idei socjalizmu używa się terminu, który nic nie znaczy, gdyż nie precyzuje, czy chodzi o socjalizm demokratyczny, a więc o idei socjaldemokracji: czy o socjalizm realny, a więc o idee komunizmu. Powoływanie się na socjalizm przypomina zaklęcia, z tym jednak że dotyczą one socjalizmu demokratycznego, to nie interesują one władz, a jeśli socjalizmu realnego, to nie obchodzą one Polaków. Do kogo więc zwraca się autor? Może do obu stron mając nadzieję, że żadna się nie połapie o co tu chodzi i przyjmie za dobrą monetę.

Komunistów jednak szaman nie oszuka: nie dali się nabrać KOR-owi ani „Solidarności”, nie dadzą się również nabrać teraz. Co się zaś tyczy społeczeństwa to nie jest ono aż tak rozkochane w idei socjalizmu, żeby zgodność z nią była warunkiem przyjmowania jakiegoś programu za swój. Według ankiety „Paris Match” z 5 grudnia 1981 r. w wolnych wyborach na komunistów głosowałoby 3%, a na socjaldemokratów 20% wyborców /”N” 3/, co oznacza, że ogromnej większości idea socjalizmu /każdego/ jest co najmniej obojętna. Nie wypada więc wciskać jej większości narodu, lepiej pominąć ją milczeniem. Jeśli istnieje jakaś idea socjalizmu nie pozostająca w sprzeczności z modelem Samorządnej Rzeczpospolitej, rozumianej jako republika parlamentarna, to ani okupanta, ani społeczeństwa nie interesuje. Jeśli natomiast idea socjalizmu jest urzeczywistniana w Polsce, to pozostaje ona w całkowitej sprzeczności z wizją Samorządnej Rzeczpospolitej, rozumianej jako republika parlamentarna z rozwiniętym samorządem pracowniczym /Rzeczpospolita Demokratyczna/. Odwoływanie się jednak jednocześnie do socjalizmu i „istniejącego ładu międzynarodowego” (zapewne chodzi o pojałtański podział Europy) oznacza, że prawdziwym adresatem jest ZSRR, bowiem jemu zależy na utrzymaniu dotychczasowego ładu. Siedzi Jasio pisze programy polityczne i wyobraża sobie, że tysiące kilometrów dalej, w Moskwie, siedzi Andropow, czyta jego tezy i myśli: „Ach przecież ci Polacy chcą mojego socjalizmu i mojego ładu międzynarodowego a ja głupi sądziłem, że chcą obalić ustrój. Skoro jednak teraz wyraźnie napisali, że im chodzi o socjalizm, to co innego – wymienię Wojciecha na Lecha”!

II. „Sojusze zawarte przez Polskę nie mogą przesądzać istnienia rządów dyktatorskich”.

Aby zawrzeć z kimś sojusz, trzeba istnieć i mieć z nim mniej więcej równoprawne stosunki. Państwo, które nie istnieje, żadnych układów, sojuszy i porozumień nie może zawierać. Trzeba sobie uzmysłowić, że PAŃSTWA POLSKIEGO NIE MA! Podobnie jak nie było państwem polskim Królestwo Kongresowe, nie jest nim również twór administracji sowieckiej na ziemiach polskich występujący pod nazwą PRL. Państwo Polskie przestało istnieć z chwilą rozwiązania reprezentacji naszego narodu – Rady Jedności Narodowej, likwidacji administracji – Delegatury Rządu na Kraj wraz z podległymi agendami oraz wycofania międzynarodowego uznania dyplomatycznego dla ostatniego legalnego Rządu Rzeczpospolitej – emigracyjnego rządu premiera T. Arciszewskiego. Od tego czasu ziemiami polski rządzą niepodzielnie radzieckie władze okupacyjne, przybrały lokalnie formę administracji peerelowskiej. Fakt, że we władzach tych zasiadają ludzie uważający się za Polaków niczego nie zmienia, gdyż w administracjach lokalnych imperiów kolonialnych urzędników pochodzenia miejscowego jest zawsze duży. W XIX wieku w Kongresówce jedynie szef policji był Rosjaninem, podczas gdy jego podwładni ochoczo prześladujący ruch niepodległościowy i robotniczy byli P O L A K A M I.

Władze PRL polskimi nie są, gdyż reprezentują i bronią interesów sowiecko - rosyjskich, z którymi związane są także swym własnym interesem grupowym. Dlatego też wszelkie umowy, które podpisują z władzami Centralnymi:
1. mają charakter wewnątrzimperialny
2. nie obowiązują narodu polskiego bowiem nie zostały zawarte przez jego przedstawicieli,
3. mają znaczenie sojuszu wyłącznie z punktu widzenia grupowego interesu władz lokalnych, które więcej łączy z centralą oligarchią w Moskwie niż z własnymi poddanymi w Warszawie i dlatego z góry przesądzają o dyktatorskim charakterze rządów lokalnych. Państwo Polskie zatem, zanim zawrze z kimkolwiek jakiekolwiek sojusze musi samo powstać, tj. Polacy muszą uzyskać dla siebie niepodległość.

III. „Powstaje totalitarna dyktatura. Bezprawie stało się prawem”.

Totalitarna dyktatura polega na połączeniu monopolu politycznego, gospodarczego i informacyjnego. Nie uznaje ona w odróżnieniu od systemu autorytarnego (np. Chile) żadnych granic, poza którymi kontrola życia obywateli byłaby niewskazana lub niedozwolona. Tak rozumiana dyktatura uformowała się w Polsce w latach 1944 – 47 i o ile wiadomo, nigdy nie zanikła: zmieniła jedynie formy, a czasami nawet słabła, w okresach tzw. odnów (ostatnio w latach 1980 – 81). Jeżeli przez wiele lat nie stosowano masowych rozstrzeliwań i nie ferowano wysokich wyroków, to powodem nie był zanik totalitarnej dyktatury, lecz brak potrzeby odwoływania się do takich metod. Totalitarna dyktatura zatem nie powstaje a jedynie stosuje swoje stare metody w obliczu śmiertelnego dla siebie zagrożenia, którego poprzednio nie było.

IV. „Celem naszej walki pozostaje realizacja programu I KZD”.

Dokument przyjęty na I KZD nie miał charakteru spójnego programu. Już w 1981 r. był zbyt ogólnikowy, co wynikało z chęci pogodzenia wszystkich nurtów występujących w „S”. Zasadnicza jego sprzeczność polegała na powstaniu podwójnego wykluczającego się nawzajem celu – doprowadzenia do trwałego porozumienia z komunistami (a więc pozostawienia im jakiejś władzy) i przeprowadzenia wolnych wyborów (tj. pozbawienia komunistów władzy). Każdy może się do programu KZD odwoływać, wybierając dla siebie jakiś argument, a inne pomijając milczeniem. Dokument ten tym bardziej teraz nie może pełnić funkcji programowych, skoro całkowicie zmieniła się sytuacja polityczna od czasu Zjazdu. Celem obecnej walki nie może więc być realizacja Programu I KZD, mogą natomiast stanowić go – w o l n e w y b o r y – o których się tam mimochodem i półgębkiem wspomina. Ale trzeba to powiedzieć jasno i otwarcie.

V. „Realizacja programu wymaga stworzenia sytuacji, w której władza zmuszona jest do szukania kompromisu ze społeczeństwem. By system władzy zdolny był do ustępstw, konieczne są działania prowadzące do załamania się obecnej dyktatury”.

Obecna forma dyktatury totalitarnej (Wrona) nie jest czymś zewnętrznym w stosunku do totalitarnego systemu władzy. Wronia forma dyktatury komunistycznej, to właśnie jest system komunistycznej władzy w swojej formie schyłkowej. Ustrój komunistyczny przechodzi bowiem przez trzy okresy:

1. Budowa ustroju – władza policji, terror w masowej skali, industralizacja, tworzenie zaplecza społecznego dla władzy drogą masowego awansu, indoktrynacja, niszczenie więzi społecznych (rodzina, Kościół, organizacje niezależne).
2. Rozkwit systemu – władza aparatu partyjnego, pełne korzystanie ze sprawowanej władzy, spacyfikowane społeczeństwo nie buntuje się, zamknięcie dróg awansu społecznego, stagnacja.
3. Gnicie i rozpad – rządy wojskowo – policyjne, rozpad aparatu partyjnego, nędza, głód, krach gospodarczy, bunty, rozruchy, masowy terror, wojna.

Obalenie obecnej ekipy równocześnie z likwidacją komunizmu. Przeświadczenie, iż wystarczy obalić ekipę Jaruzelskiego i z władzą komunistyczną będzie się można dogadać, oparte jest na fałszywych przesłankach. Załamanie obecnej dyktatury ma doprowadzić władzę (tzn. Kogo? nie istniejącą partię, wojsko, policję?/ do ustępstw i zawarcia kompromisu ze społeczeństwem (zapewne uroczyście podpisanego i zaprzysiężonego przez Prymasa. Urban przysięgający na Ewangelię!), jeśli jednak władza będzie mimo załamania na tyle silna, żeby nadal się bronić, to będzie walczyła do końca z nadzieją pokonania społeczeństwa i przywrócenia poprzedniego stanu posiadania. Jeżeli natomiast społeczeństwo będzie na tyle silne, że władzy pozostaną jedynie rokowania o kapitulację (uratowanie życia i nakradzionego narodowi mienia), to po co mamy zawierać jakiś kompromis i w sposób sztuczny pozostawiać komunistom resztki władzy: może nabrali oddechu i po odpoczynku uderzyli powtórnie? Równowaga sił zaś między władzą i społeczeństwem może być tylko stanem przejściowym na korzyść tego, kto pierwszy ją naruszy. Cały ten problem omówiliśmy szczegółowo w numerze 4/5 /IV – V – 1982 r./. Nie mamy żadnego wyboru – komunizm musimy obalić całkowicie i ostatecznie. Jeżeli zaś autorowi chodziło o kapitulację Czerwonego, to nazywanie jej kompromisem przyszłych „jeńców” nie zmyli, a pomiesza jedynie w głowach czytelnikom.

VI. „Decyzja użycia siły przeciw strajkującym robotnikom nieść będzie wielkie zagrożenie dla istnienia samej dyktatury”.

W grudniu 1981 roku użyto siły wobec strajkujących robotników i dyktatura nie odczuła żadnego „zagrożenia”, a wprost przeciwnie umocniła swą władzę przywracając pełną kontrolę nad społeczeństwem. Dopiero masowa obrona czynna nieść będzie owo „wielkie zagrożenie”. Trzeba to ludziom powiedzieć jasno: nie stosować uników, gdy jest trudna do pogodzenia się z nią. Ukrywanie przed Polakami, że czeka ich walka i ofiary, jest nie tylko naiwne ale także szkodliwe, spowodować bowiem może, że generałowie zastaną bez wojska.

Masy przekonane, że walczyć i ginąć nie będzie trzeba po pierwszym starciu skapitulują, prawdopodobnie jak w grudniu 1981 roku. Wówczas nie było żadnej obrony cywilnej, bowiem władze Związku, intelektualiści, przywódcy itp. wmawiali przez rok, że taka walka jest niemożliwa (Polak z Polakiem nawet sowieckim, zawsze się dogada).

Jeśli się posyła żołnierza na front trzeba mu powiedzieć, że na tym froncie przyjdzie się bić, a nie, że na jego widok nieprzyjaciel pójdzie w rozsypkę.

VII. „Środki produkcji stałyby się rzeczywistością własnością społeczną”.

Jest to niestety slogan żywcem wzięty z języka komunistycznego, nie precyzuje bowiem w jakich warunkach środki produkcji staną się rzeczywistą własnością „społeczną”.

Zamiast opisywać jak będzie dobrze w przyszłej Polsce, trzeba powiedzieć jakie stosunki będą w niej panowały, a czytelnicy już sami osądzą ich efekt. Przykładowo, nie wystarczy powiedzieć, że będzie np. sprawiedliwość, własność społeczna itp. ale jakie rozwiązania ustrojowe do nich prowadzą.

VIII. „Środki masowego przekazu, kultura, oświata służyłyby społeczeństwu”.

Jest to kolejny komunistyczny slogan. Kto bowiem miałby ocenić czy służą one społeczeństwu czy nie. Należy określić jak będzie funkcjonowało, a nie komu służyły, tzn. czy będzie cenzura, kto będzie kontrolował radio, telewizję, czy nauczyciele będą dobierani przez państwo, kto będzie miał prawo zakładaniu szkół, stacji radiowych, pism, itp. komuniści twierdzą, że już teraz kultura, środki masowego przekazu i oświata służy społeczeństwo, a więc pogląd na to co społeczeństwu służy, a co szkodzi różni się w zależności od udzielanych odpowiedzi. Nam chodzi o konkretne rozwiązania.

IX. „Reformy przeprowadzane być muszą stopniowo, bez naruszania zasadniczej równowagi sił w Europie”. „... jej (Samorządnej Rzeczpospolitej) realizacja nie musi kłócić się z istniejącym ładem międzynarodowym”.

Rozumiemy, że inne niż zasadnicze naruszenie równowagi sił w Europie nie będzie kłócić się z ładem międzynarodowym. Otóż każde, nawet najmniejsze naruszenie obecnej „równowagi” kłóci się z ładem międzynarodowym, gdyż owa równowaga jest bardzo chwiejna. Pozbawiani władzy stopniowo, np. co miesiąc jednego ministerstwa, nie będą uważali, że równowaga sił jest zasadniczo naruszana, natomiast pozbawieni od razu poczują zasadnicze naruszenie, co spowoduje inwazję rosyjską. Walka toczy się o władzę tj. o jej utrzymanie, a nie o stopniową jej utratę. Zaklinanie się na chęć utrzymania obecnego ładu międzynarodowego trafia w próżnię, gdyż nie jest tym zainteresowana ani Moskwa, ani USA ani My. USA chce bowiem przywrócenia równowagi europejskiej, co musi oznaczać likwidację rosyjskiej przewagi strategicznej, a więc musi doprowadzić bądź wyniknąć z osłabienia Rosji. Odpadnięcie Polski od komunizmu oczywiście Rosję osłabia. Dla ZSRR natomiast obecny układ sił jest jedynie stanem przejściowym do pełnego zawładnięcia Europą, zanim dojdzie do rozprawy z Chinami. Utrzymanie zatem obecnej równowagi sił nie leży w interesie Rosji. Chce ona aktualną nierównowagę jeszcze bardziej powiększyć na swoją korzyść. Polska rzecz jasna jest najmniej zainteresowana w utrzymaniu obecnego ładu (panowania ZSRR). Wprost przeciwnie szybsze w jej interesie leży obalenie tego ładu (niepodległość i zmiana ustroju). Komunizm żywi się ekspansją: nie tylko terytorialną ale również ideologiczną, gdyż jest rodzajem religii. Bez ekspansji umiera. Dlatego nie może sobie pozwolić na likwidację komunizmu w Polsce. Ponadto jakiekolwiek istotne reformy i zmiany ustrojowe z punktu widzenia sowieckiego osłabiłyby kontrolę ZSRR nad Polską – obszarem wypadowym na Zachód. Pełną kontrolę nad zapleczem frontowym jakim jest nasz kraj, a więc także pełne wykorzystywanie jego możliwości w wypadku wojny gwarantuje tylko bezwolna wobec Moskwy administracja komunistyczna. Obalenie komunizmu w Polsce będzie naruszeniem nie tylko ładu międzynarodowego, ale także początkiem rozpadu imperium sowieckiego. Czeka nas więc wojna z Rosją. Sami jej nie przeprowadzimy, ani nie wygramy. Jeśli chcemy jednak wolności, demokracji, dobrobytu, niepodległości wreszcie, skazani jesteśmy na rozsadzenie obozu, musimy więc poprowadzić politykę w skali całego imperium radzieckiego. Stać się najsłabszym ogniwem komunistycznego łańcucha, które pękają nie tylko go przerwie, ale również spowoduje pękanie pozostałych ogniw. Musimy stać się ośrodkiem walki z komunizmem i imperializmem rosyjskim.

X. „Perspektywa strajku generalnego, który jest nieuchronny wg naszej oceny, nie przekreśla programu ewolucyjnego zmiany systemu. Wskazuje tylko sposób załamania obecnej dyktatury i stworzenia warunków wyjścia na drogę demokratycznych reform”.

Zdania te są oczywistym dowodem, mówiąc delikatnie, braku wyobraźni członków TKK. Jakby ich nie czytać, widoczny jest w nich miraż Drugiego Sierpnia: napięcie, Stocznia, kwiaty na branie, Lech. Zamiast Jagielskiego przyjeżdża Rakowski. Nadal napięcie. Długie rokowania. I wreszcie hurra! Zwycięstwo! Dogadali się! Jak Polak z Polakiem! A jutro, już wyspani, rozpoczną realizację „programu ewolucyjnej zmiany systemu” idąc „drogą demokratycznych reform”. Ludzie! Obudźcie się! W przeciwieństwie do Was komuniści nauczali się czegoś przez te dwa i pół roku. Wiedzą, że strajk generalny to dla nich początek walki na śmierć i życie. Albo my albo oni. Nie wolno mydlić sobie oczu: Sierpień się nie powtórzy. Nie będzie nowych porozumień. Ten rozdział historii jest zamknięty. Jak można być aż tak naiwnym, by sądzić, że władza lub społeczeństwo dadzą się jeszcze raz nabrać na „odnowę”? Strajk generalny, jeśli się uda, przekreśli nie tylko „program ewolucyjnej zmiany systemu”, ale powinien być elementem rewolucyjnej zmiany systemu – czyli jego obalenia. To jest pierwsza „demokratyczna reforma” do zrobienia.

Można pisać programy skierowane do rządzących i programy przeznaczone dla walczącego społeczeństwa. Pierwsze redagują ludzie przekonani o wszechmocy władzy, o tym że żadne zmiany ustrojowe bez współpracy władzy są niemożliwe do przeprowadzania. Drugie piszą ludzie, którzy władzę chcą obalić. Nie można jednak jednocześnie pisać programu skierowanego do władzy i do społeczeństwa – władza nie da się nabrać, a społeczeństwo nie będzie chciało walczyć. Trzeba się wreszcie zdecydować do kogo chce się przemawiać.