Niepodległość, 1983, Numer 15

Odpowiedź Redakcji

 
  1.) Morderstwa w Szatila i Szabra uważamy za moralnie zbrodnicze, a politycznie za poważny błąd. Prosimy o uważniejsze czytanie Naszego pisma lub w ogóle o nie branie go do ręki. Morderstwa te nie były warunkiem przegnania ZSRR z Libanu, tj. naszego zwycięstwa, ale jego skutkiem ubocznym, podobnie jak kilka lat wcześniej skutkiem ubocznym zwycięstwa ZSRR w Libanie (wojna domowa) było wyrżnięcie przez Palestyńczyków i lewicę libańską 30 tysięcy kobiet i dzieci chrześcijańskich, o czym autor nie wie, bo w komunistycznej TV nie powiedzieli. Zamiast słuchać DTV radzimy przeczytać art. Pana Ungera zamieszczony w jednym z jesiennych numerów „Kultury” omawiający sprawę libańską niezależnie od „N”. Wnioski te same.

2.) To nie my zdemontowaliśmy „S”, lecz polityczne skutki linii programowej i taktycznej kierownictwa Związku doprowadziły do jego rozpadu. My te skutki przewidywaliśmy i pisaliśmy o nich, że bezskutecznie to już nie nasza wina. Chyba jako jedyne pismo analizowaliśmy deklarację i wypowiedzi TKK tłumacząc co oznaczają one na płaszczyźnie politycznej; prawda, że zgryźliwie, ale jak długo można dyskutować poważnie z ludźmi twierdzącymi, że ziemia jest płaska. Autorytetu kierownictwa „S” nie szarpiemy, gdyż nie można szarpać czegoś, co już znika. Autorytet zdobyty w latach 1980 – 81 został w znacznej mierze roztrwoniony w roku 1982 a nie można wiecznie żyć na kredyt dawnych zasług.

3.) Nie negujemy np. osobistej uczciwości T. Mazowieckiego. Rzecz w tym, że staramy się udowodnić istnienie nurtu ugodowego i przeciwstawiamy się traktowaniu jego przywódców jako przywódców całego narodu. Cały naród bowiem ugody nie chce. Jeśli natomiast komuniści mają w swych rękach zwolenników ugody i niepodległościowców (np. Rulewski przeciwstawiony przez nas Mazowieckiemu), to oczywiście wypuszczą mniej dla siebie niebezpiecznego. To jest ich pole manewru. Ponadto należy odróżnić przywódców gotowych do zaakceptowania zmian pozorowanych od polityków dążących do zmiany systemu (obalenia komunizmu), jak Kuroń, Moczulski, Frasyniuk itd. I nie mylić obu nurtów.

4.) Dla nas sztandarem jest idea zbudowania Wolnej, Demokratycznej i Niepodległej Rzeczpospolitej pozostającej w związku konfederacyjnym z demokratycznymi i niepodległymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej i Południowej po pokonaniu wspólnym wysiłkiem Rosji. Zaiste jest to chustka do nosa w porównaniu z „płachtą” programową TKK: walki jawnej o jakiekolwiek porozumienie (Wałęsa) i popularyzowanie idei spółdzielczości (Bujak). Autor listu pozwoli, że pozostaniemy przy naszej „chustce do nosa”. Od samego początku przeciwstawialiśmy nasz program - walka o obalenie junty i likwidację komunizmu oraz zależności od Rosji – programowi ugody i porozumienia, który ocenialiśmy jako mrzonkę. Drogę realizacji tego programu widzimy w walce rewolucyjnej. Każdy numer pisma jest wypełniony właśnie programowymi, choć złośliwymi uwagami. Jeśli nie wywołują one dyskusji w prasie podziemnej to nie nasza wina.

5.) Przywódcy ugodowego nurtu podziemia (TKK, RKW M) nie mogą pełnić roli sztandaru dla ludzi walczących o obalenie komunizmu, gdyż w odróżnieniu od zdechłej wrony na kiju, nie są niemi. Nie można walczyć o likwidację komunizmu gromadząc się pod sztandarem, na którym wypisano hasła porozumienia lub wręcz kapitulacji przed komunistami. Mamy wspierać TKK: a w czym – może w krzewieniu ruchu spółdzielczego? Skupienie się wokół ludzi, którzy nie potrafią walczyć z komunizmem, gdyż nie dorośli do zadań, jakie przed nimi postawiła historia już zaprowadziło nas do klatki. „S” była narzędziem walki z komunizmem; obecnie narzędzie to zardzewiało i uległo już nieodwracalnemu zużyciu. Skoro jest wojna, to trzeba walczyć pod takim kierownictwem, które jest zdolne do kierowania walką. Sytuacja nasza przypomina w ogólnym zarysie problem kierownictwa jaki zaistniał podczas Powstania Listopadowego. Jerzy Łojek oceniając przyczyny klęski w 1931 r. tak pisał o fałszywej świadomości społecznej łączącej swe nadzieje z ludźmi, którzy nie chcieli walczyć, gdyż nie widzieli szans zwycięstwa, chociaż te właśnie istniały: „Wskutek zbiegu nieporozumień generał Chłopicki stał się obiektem uwielbienia nawet ludowej, radykalno-patriotycznej opinii publicznej – i miał dzięki temu uzyskać w grudniu 1830 r. szansę realizacji swoich zasadniczych celów: utrzymania w Królestwie Polskim za wszelką cenę władzy Mikołaja I i zniweczenia usiłowań zmierzających do odzyskania całkowitej niepodległości” (Opinia pub. a geneza Pow. List. str. 137). W 1830 r. władzę powierzono ludziom zasłużonym dla Polski 20 lat wcześniej, w innych warunkach. W 1982 r. kierownictwo podziemia wzięli w swe ręce ludzie zasłużeni, ale także w innych warunkach, o innych predyspozycjach i innej świadomości niż wymagał rok ubiegły, nie mówiąc już o czasach nadchodzących.

Redakcja.

P. S. Autor listu twierdzi, że jest działaczem „S”, ale nie pisze której: MRKS-u, MKK, KPM, RKW, MKW, czy grup niezależnych. Jeśli autor stwierdzi, że to wszystko jest jedna „S”, to chcielibyśmy się dowiedzieć jakim cudem jedna organizacja może mieć dwa sprzeczne ze sobą cele: walka o porozumienie z okupantem drogą zakładania spółdzielni (TKK), walka rewolucyjna o obalenie komunizmu i odzyskanie niepodległości (MRKS)?