Niepodległość, 1983, Numer 13-14

Spostrzeżenia Wczasowicza - Słowacy na Spiszu

 
  Trzynaście wsi wcielonych do Polski w 1920 roku,1/ położonych w dolinie Białki i jej dopływów, zamieszkują głównie Słowacy. Wsie te (przyjmując jako pierwszą najbliższą Nowego Targu) to: Nowa Biała, Krempachy, Dursztyn, Frydman, Trybsz, Łapsze Niżne i Wyżne, Łapszanka, Czarna Góra, Jurgów, Falsztyn, Nidzica, Rzepiska. Tworzą one do dzisiaj wyraźną enklawę o odmiennej zabudowie, kulturze rolnej, materialnej, gwarze, obyczajach itp. Ich mieszkańcy czują się Słowakami, podkreślają to przy każdej okazji i zachowują wyraźny dystans w stosunku do nielicznych rodzin polskich osiadłych na tym terenie (np. pewna dyskryminacja małżeństw mieszanych, które zresztą zdarzają się bardzo rzadko).

Związki ze Słowacją są (a raczej były do chwili ogłoszenia stanu wojennego) bardzo żywe, a Słowacja jest w ich opowieściach wyraźnie idealizowana (np. słowackie wyroby, mimo że standardem nie odbiegają od takich samych polskich są oceniane znacznie wyżej). Niemniej jednak zarówno Słowacy „polscy”, jak i ci z terenu Słowacji na każde przejście granicy musieli mieć przepustki, potem pieczątki w dowodzie. W chwili ogłoszenia stanu wojennego zostali gwałtownie odcięci od tych kontaktów rodzinnych i przyjacielskich – co odczuli jako wyraźną krzywdę, gdyż bardziej codzienne były dla nich wyprawy do Bratysławy niż do Krakowa.

Słowacy spiscy są zasadniczo dwujęzyczni, na co dzień porozumiewają się gwarą odmienną od występującej w pobliskich wsiach polskich (np. Łopuszna czy Białka Tatrzańska). Jest to ludność typowo wiejska, rolnicza i wrośnięta w tę właśnie ziemię. Są to po prostu „tutejsi” i na tyle zamknięci, że dopiero obecne pokolenie dwudziestolatków przyjmuje polskie wzorce zachowań. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jakie dostrzegają jest połączenie się ze Słowacją i w 1960 roku byli do tego przygotowani. Obecnie jednak mówią na ten temat bardzo niechętnie. Słowacy polscy nie wykształcili własnej warstwy inteligencji. Ci nieliczni, którzy uzyskali status wykształcenia wyższy niż zasadnicze, rozproszyli się po Polsce lub osiedlili na Słowacji. Jest to zresztą skutkiem świadomej działalności Towarzystwa Polsko – Słowackiego, które kieruje na studia dobierając np. takie kierunki jak cybernetyka i finansuje je. Ilościowo grupa inteligencji jest nieliczna, a i tutaj w ostatnich 5 – 6 latach występuje tendencja do dalszych ograniczeń. Miejscowi zajmują najwyżej „stanowiska” ekspedientów, „panienek z okienka” na poczcie, kelnerek itp.

W Polsce czują się jak większość chłopów – systematycznie oszukiwani przez rząd, ale nie jest to poczucie prześladowania narodowościowego. W tych kategoriach po prostu nie myślą. Cechuje ich głęboka nieufność i poczucie godności. Są u siebie i są bogaci oraz mocno wewnętrznie zintegrowani (np. conocne dyżury, aby we wsi był spokój i nie wybuchł pożar), równocześnie we wsi buduje się tylko jeden dom, w czym pomagają wszyscy mieszkańcy wsi, nie występuje zjawisko przekazywania ziemi państwu, w przypadku gdy nie ma naturalnych dziedziców przekazuje się ziemię dalszej rodzinie, wkładając w załatwienie tej skomplikowanej wobec naszej biurokracji operacji mnóstwo energii i pieniędzy. Na bogactwo wsi, oprócz stosunkowo dużych i nigdy nie rozdrabnianych gospodarstw składa się również pomoc z USA. Emigracja przedwojenna i powojenna jest liczna, osiadła głównie w Chicago, gdzie tworzy klan rzeźników. Obecnie emigracja jest nieliczna, ale bardzo częste są wyjazdy do rodziny „na dorobek”. Wieś „siedzi na dolarach”. Ci, którzy wyjechali, z reguły wracają lub przyjeżdżają z wizytami – są to kontakty żywe i serdeczne. Dzięki owej dolarowej rzece wieś ma więcej maszyn, nawozów, narzędzi rolniczych, węgla i wszystkich towarów od dawna reglamentowanych, a łatwych do nabycia w Pewex-ie, więcej niż przeciętna wieś polska.

Słowackość, głęboka w sferze kulturowej, w urzędowej jest jedynie szafarzem ograniczonym do dwujęzycznych napisów na sklepach i gospodach, bo już nie na urzędach. W szkołach podstawowych, rzekomo polsko – słowackich, język słowacki (którego uczą Polacy) jest tylko dodatkowym językiem obcym tak jak np. rosyjski. Analogiczna sytuacja panuje w jedynej polsko – słowackiej szkole średniej – Liceum Ogólnokształcące w Jabłonce na Orawie. Nie próbowano nawet wprowadzić słowackiego jako języka wykładowego. W ocenie uczniów tego liceum jest to jeden z najgorzej uczonych przedmiotów.

Reforma administracyjna w 1976 roku wytrąciła samorząd z rak Słowaków – większość gmin ustanowiono w „polskich” wsiach. Interwencja „u samego Gierka” nie przyniosła żadnych rezultatów. Wsie zostały oplecione misterną nicią administracji, z którą straciły wspólny język. Bronią się samowystarczalnością, zmniejszaniem dostaw, ale budzi to, szczególnie u starszego pokolenia, rozgoryczenie, a często rezygnację. Od tego okresu datuje się też narastający alkoholizm, który po raz pierwszy staje się tutaj problemem.

Szczególnie ważną sprawą ostatnich lat jest problem młodzieży. Wsie są tradycyjne, rodziny wielopokoleniowe, pracy nie brak, ale na usamodzielnienie trzeba długo czekać. Jest wiec ucieczka ze wsi – zjawisko tu nowe i bardzo niepokojące obecnych właścicieli gospodarstw. Młodzi pracują w kombinacie „Podhale” i wyrywają się do hufców OHP, ściągani mitem własnych pieniędzy. Potem nie chcą pracować na roli, nie umieją, ale wracają na wieś, szaleją na motorach od gospody do gospody. Tutejszej wiejskiej młodzieży nie oferuje się nic. Kluby są zamknięte, nowo zbudowane daleko za wsią są okazałe, wystawne i puste. Drużyny sportowe, zespoły artystyczne nie działają – nie ma kto ich prowadzić. Otwarte przez 14 godzin na dobę są tylko gospody i bary turystyczne.

Słowacy są głęboko religijni, jest to jednak religijność głównie obrzędowa a Kościół nie może tu poszczycić się istotną praca wychowawczą. Księżmi są Polacy, którzy nie znają języka słowackiego. W związku z tym Msza Św. Jest odprawiana po łacinie lub po polsku. Ingerencja księdza w codzienne życie wsi jest rzadkością. Wydaje się, że znaleziono receptę na rozbicie tej wspólnoty, istnienie jej zostało poważnie zagrożone w sposób przemyślany i powolnie jest niszczone – nikt niby z nimi nie walczy, po prostu nie dostrzega się ich odrębności.

(1) W 1918 roku Polska wysunęła żądanie przyłączenia całej doliny Popradu od miejscowości Strbskie Pleso w Tatrach do wsi Plavec na granicy Beskidów i Gór Lewockich (tak przebiegała granica w XVI wieku). Na obszarze tym zamieszkanym przez Słowaków, Polacy stanowili ludność napływową, która przybyła tu w poszukiwaniu pracy. Decyzją Rady Najwyższej, pięć mocarstw uczestników Paryskiej Konferencji Pokojowej w Wersalu w 1919 roku, większość spornego terytorium przyznano Czechosłowacji a na terenie Jaworzyny (Javorina) i Zamagórza (Magura Spiska) miał odbyć się plebiscyt. Ze względu na trudności wewnętrzne z plebiscytu zrezygnowano. W lipcu 1920 roku, gdy bolszewicy podchodzili pod Warszawę, Rada Ambasadorów w Spa przyznała sporne terytorium (Jaworzynę i Zamagórze) Czechosłowacji, pozostawiając przy Polsce „narożnik” spiski z 13 wsiami zamieszkałymi przez 8,5 tys. osób narodowości słowackiej.

W 1938 roku, po zajęciu przez Hitlera Sudetów i proklamowaniu „niepodległej” Jaworzynę, Leśnicę (Pieniny), Suchą Górę i Głodówkę (Orawa) oraz kilku mniejszych punktów. Obecną granicę ustaliła Polsko -–Czechosłowacka Komisja Deliminacyjna w 1958 roku.

Prawo Słowaków zamieszkałych w Polsce do nieskrępowanego rozwoju narodowego nie podlega żadnej dyskusji. Ponadto w przypadku odzyskania przez Słowację niepodległości można zrezygnować na jej rzecz z owego „narożnika”. Ze strony Polski ta symboliczna w końcu „ofiara” mogłaby stać się podstawą bliższych stosunków miedzy obydwoma narodami, bez względu na to, czy Słowacy pozostaliby w związku federacyjnym z Czechami, lub konfederacyjnym z Polską, bądź wybraliby samodzielny byt państwowy. Sprawy Spisza nie należy łączyć z kwestią zamieszkałego przez Polaków Zaolzia. W imię dobrych stosunków z Czechami wypowiadamy się za utrzymaniem przebiegu obecnej linii granicznej, aczkolwiek pod dwoma warunkami:

a. Zagwarantowania Polakom wszelkich praw obywatelskich (narodowych, gospodarczych, politycznych, religijnych itp.);

b. Rozwoju swobodnego ruchu granicznego, a w szczególności praktycznego zniesienia granicy przynajmniej na spornym odcinku.

Redakcja „N”.