Niepodległość, 1982, Numer 10

Violetta D. - Agent

 
  Sama nie wiem, kiedy pojawiła się ta myśl; zrazu przelotna, ot, taka ze świata rojeń i fantazji. Wkrótce jednak wróciła i zmusiła do zastanowienia. Pamiętam, że zatrzymała mnie na progu domu, gdy wychodziłam na spotkanie z chłopakiem. Czy głupia myśl w babskiej głowie może być silniejsza od perspektywy zwykłego, fajnego wieczoru we dwoje? Jednak może. Poszłam, co prawda, ale byłam jakaś niespokojna, zamyślona. Bogdan coś opowiadał, zdaje się o posiedzeniu Obywatelskiego Komitetu Odrodzenia Narodowego, ale nie pamiętam już co. Lecz… ta myśl! Pod pretekstem bólu głowy wróciłam do domu. Jak uciec od tego natręctwa? A jeśli… to była prawda? Więc oni byliby aż do tego zdolni? Nie, to niemożliwe. Co robić? Spałam źle, ale rano byłam już opanowana. Wzięłam się do systematycznej pracy. Jeszcze raz zastanowiłam się. Może to nieprawda? Nie, zaczynają mi się przypominać fakty, mgliście, niejasno. Niestety. To co jak kadr filmu przemknęło mi przez świadomość, układa się w jakiś bolesny łańcuch, niczym kajdany krępujące ręce. Tak, fakty… Sięgnęłam do starych gazet. A więc po kolei. Zdaje się, że był w Wiedniu. Kiedy? Nie pamiętam… zaraz, zaraz… czy to był rok 1979? No tak, spotkał się tam… oczywiście! Wtedy był tam cały sztab władzy amerykańskiej. On tam byli na pewno. Rozmawiali. O czym rozmawiali? Wycinam gazetę. Ale wcześniej? Kontaktował się z nami? Naturalnie, że tak. W 1975 r. na swoim terenie w dodatku. Czy brał od nich forsę? Pewnie, że brał. Niby pożyczał. No, nawet oddaje. Jednak. Ale co za to kupuje! A jak korzystne były warunki tych pożyczek! Kupował żarcie w ogromnych ilościach. Znowu nożyczki i wycinek prasowy. A owszem, przyjmował nawet senatorów. Phi… jakich tam senatorów! Przecież ci ludzie jeżdżą z instrukcjami. Kiedy otrzymał pierwszą instrukcję? Na to brak danych. Ale musiało to być już dawno. Zresztą te instrukcje przekazywał także innym. Za to musiał coś dostać. Komputery! No i lekarstwa. Zdrowie ma kiepskie. Cholera, jakie to były instrukcje? Chyba przede wszystkim chcieli zaatakować przemysł? Jasne! Zrealizował to dokładnie. Bogdan, gdybyś ty był teraz przy mnie! Wielka chwila!… że też wcześniej na to nie wpadłam! Precyzyjnie to zrobił, nie ma co. Trudności zawsze były ogromne. Teraz jednak jest ruina. A jak wykończył sąsiadów. To szło rok, po roku wycinam dane, tak rok po roku. Liczby układają się w logiczną całość, teraz jest dowód. A jak się kamufluje! A jak prowokował ludzi do ciągłych niepokojów! Poza tym pisuje listy, a poza tym gada z nimi przez telefon. Przecież ma nawet taki specjalny. Kto mu pozwolił? A dlaczego wykończył poprzednika? Niki był niezniszczalny. Czy ma pseudonim? Ma. Prawdziwe nazwisko? Nie znam. Ale na pewno dojdą. Spokojnie, mam gonitwę myśli. Dostawał paszport zagraniczny. W dodatku widać, że w to musi być zaplątany jeszcze ktoś, a nawet większa liczba ludzi. Tak, to wszystko straszne. Ale wierzę, że uda się jeszcze zapobiec. Oby zdążyli. Nie ma chwili do stracenia. Teczka. Wszystkie dowody wkładam do teczki, drżąca ręka pisze pismo:

“Do Ministra Spraw Wewnętrznych,
Obywatelu Ministrze. Nie oczekuję nagrody, ani sławy. Chciałabym spełnić jedynie mój obowiązek. Obowiązek wobec naszej socjalistycznej wspólnoty. Na podstawie zebranych dowodów (w załączeniu) chcę Was poinformować, że wykryłam niebezpiecznego agenta CIA, uprawiającego swój proceder od wielu lat. Nie znam jego prawdziwego nazwiska. Z przedstawicielami tajnych służb amerykańskich kontaktuje się pod pseudonimem Leonid Breżniew…”.