Niepodległość, 1982, Numer 10

Polacy wobec kwestii niemieckiej

 
  I. Nie można odsuwać w nieskończoność wypracowania polskiej polityki
– wschodniej – wobec Ukraińców, Białorusinów, Bałtów,
– południowej – wobec Czechów, Słowaków, Rumunów, Węgrów i narodów bałkańskich,
– niemieckiej – wobec narodu jako całości,

obawiając się przeciwdziałania komunistycznej propagandy i polskich uprzedzeń narodowych (Ukraińcy – UPA, Niemcy – odwetowcy czyhający na Śląsk i Pomorze, Czesi – nie – naród, pragnący połączyć się z Niemcami lub Rosjanami(1) itp., itd.

Nie możemy w kraju dłużej milczeć w sprawie kwestii narodowych Europy Środkowo – Wschodniej i Południowej w obawie o utratę popularności wśród czytelników i spadek liczby naszych zwolenników. Nie podzielamy bowiem i nie podzielaliśmy nigdy naiwnej wiary, że ZSRR odpuści nam jeśli my zapomnimy o naszych prawdziwych sąsiadach. Kierowanie się więc tym motywem uważaliśmy za głupotę i osłabianie własnej pozycji politycznej.

II. Nie sposób wywalczyć niepodległości dla Polski, jeżeli Polacy nie będą mieli własnej służby dyplomatycznej i własnej polityki zagranicznej. Przypomnijmy, że w okresie rozbiorowym taką rolę pełnił Hotel Lambert Czartoryskiego i dopiero po 1945 roku uznano nie wiadomo dlaczego, że reprezentację polskich interesów narodowych można powierzyć komunistom, a ściślej ZSRR.

III. Do realizacji punktu II należy naszym zdaniem dążyć w trzech etapach:
a.) Rozpoczęcie dyskusji w pismach opozycyjnych nad kierunkami polityki zagranicznej i wyborem rozwiązań najbardziej korzystnych dla POLSKI, a nie dla PRL. Poszczególne kierunki polityczne powinny opracować swe programy w tej kwestii, a obywatele zdobyć się na własne poglądy. Głównym przeciwnikiem będzie w tym czasie szowinistyczna, ogłupiająca propaganda komunistyczna i odziedziczone przez nas uprzedzenia oraz schematy narodowe. Jeżeli społeczeństwo im ulegnie, to dłużej będzie tkwiło w niewoli, a my wraz z nim.
b.) Porozumienie się głównych kierunków politycznych i wypracowanie wspólnego stanowiska w omawianych kwestiach.
c.) Rozpoczęcie akcji dyplomatycznej w myśl przyjętych ogólnie założeń. O ile każda partia może mieć własne kontakty, programy i porozumienia w tych sprawach, o tyle wspólne stanowisko odzwierciedlałoby poglądy i dążenia społeczeństwa jako całości.

IV. Wychodząc z owych założeń wstępnych rozpoczęliśmy dyskusję na temat polityki zagranicznej. Nie ukrywamy, że reprezentujemy stanowisko przychylne Niemcom. Inni od wielu lat (przed, w czasie i po odnowie) modlą się do ZSRR o sojusze, prawdziwe porozumienia itp., wynosząc pod niebiosa rzekome korzyści, które nas czekają na polu tej współpracy (pewnie jedyną ich lekturą były dzieje firmy Wokulskiego) i świetnie prosperują jako zasłużeni opozycjoniści. Możemy więc zaprezentować całkowicie przeciwstawną koncepcję. Przynajmniej nie będzie tak nudno i jednostronnie.

Uważamy, że Polacy i Niemcy powinni się porozumieć i współdziałać, gdyż nasze interesy narodowe (zjednoczenie, niepodległość) są zbieżne. Oba narody wojnę przegrały: Niemcy słusznie, gdyż winne były jej rozpętania (razem z ZSRR) i zbrodniom hitleryzmu, ale niesprawiedliwie zostały podzielona na dwa państwa, w tym jedno – NRD – włączone do obcego imperium; Polska wojnę przegrała i straciła niepodległość na skutek niekorzystnego układu sił po rozbiciu Niemiec. Oba narody są zatem zainteresowane w obaleniu porządku jałtańskiego, co jednak nie musi oznaczać, a naszym zdaniem oznaczać nie może, powrotu do sytuacji sprzed 1939 roku.

Pomorze i Śląsk na płd. od Odry zostały przyznane Polsce nie dlatego, że na tych terenach tysiąc lat wcześniej mieszkali Słowianie (bo przecież nie Polacy), ale jako rekompensata za straty wojenne oraz równoważnik obszarów przyznanych na wschodzie jedynemu zwycięzcy – ZSRR (gdzieś przecież trzeba było umieścić przesiedleńców). Nie ma zatem mowy o rezygnacji z granicy na Odrze i Nysie, ale to nie oznacza, że nie mamy nic do zaofiarowania. Nie uzyskamy trwałego uznania(2) naszych granic jeśli
– nie będziemy prowadzili żadnej polityki niemieckiej i będziemy czekać,
– popadniemy w nieodwracalną zależność od ZSRR, która przy lada sposobności załatwi porozumienie z Niemcami naszym kosztem,
– nie pójdziemy na żadne ustępstwa stale podkreślając jedynie co nas dzieli i zachowując się jak nadąsana primadonna,
– staniemy się dla Zachodu kłopotliwym rezerwatem XIX-wiecznych uprzedzeń w środku Europy końca XX wieku.

V. Niemcy prędzej czy później i tak się zjednoczą. Mogą to uczynić w oparciu o Zachód, a więc wbrew ZSRR, co przekreśliłoby ostatecznie możliwość odzyskania przez Polskę niepodległości i pociągnęłoby za sobą najprawdopodobniej straty terytorialne.

Układy Breżniew - Brandt wytyczyły uznaną prawnie nową granicę ZSRR w Europie; część tego terytorium nosi nazwę PRL (Prywatne Ranczo Leonida – jak kiedyś mawiano) i oczywiście w każdej chwili może stać się ofiarą jakiejś większej transakcji swego właściciela. Przypomnijmy, że w myśl układów Mołotow – Ribbentrop granica między Rzeszą a ZSRR miała przebiegać na Wiśle, ale później Stalin wymienił z Hitlerem tereny między Wisłą a Bugiem na Litwę. Partnerem Rosji w nowym podziale Polski może być tylko proradziecka grupa polityków SPD (Brandt, Bahr, Wehner, Schmidt i in.) dążąca do jak najściślejszej współpracy z ZSRR i tą drogą “wytargowania” NRD. Politycy ci są największymi wrogami Polski w Niemczech. Opór jaki stawiamy komunistom spędza im sen z oczu, bowiem zmusza do zaostrzenia kursu wobec Rosji. Przypomnijmy, że W. Brandt nie chciał potępić zamachu i zbrodni Jaruzelskiego. Już w czasie trwania stanu wojennego sztab planowania przy Urzędzie Kanclerskim w RFN opracował wytyczne dla rządu H. Schmidta, według których powinien on prowadzić politykę współpracy nie tylko gospodarczej, ale również politycznej z ZSRR, nawet jeśliby oznaczało to ryzyko konfliktu z USA. Nic w tym dziwnego, skoro przyjaciel ZSRR w SPD E. Bahr oświadczył, iż na przeszkodzie odprężeniu “stoją założenia i działania” USA. Okazuje się więc, że ludobójstwo w Afganistanie i mordy w Polsce pomagają odprężeniu, natomiast przeszkadza mu imperialista Reagan!

E. Bahr jest więc za “rozwijaniem wszechstronnych stosunków ze związkiem Radzieckim” i za odchodzeniem od amerykańskiej “doktryny odstraszania”. SPD podoba się stan wojenny w Polsce; jeden z deputowanych tej partii, niejaki Polken, po wizycie w Polsce oświadczył, że władza komunistyczna konsekwentnie realizuje “politykę dialogu i porozumienia”. Strach pomyśleć, co by się działo z Polską i Niemcami, gdyby SPD w dalszym ciągu pozostawała u władzy w Bonn.

Przeciwną koncepcję niemieckiej polityki zagranicznej ma Chrześcijańska Demokracja. H. Kohl wypowiedział się za zacieśnieniem stosunków z USA. Jeśli w wyborach marcowych chadecy zwyciężą zdobywając 50% głosów, FDP nie wejdzie do Bundestagu, a “zieloni” i SPD zdobędą poniżej 50% głosów powstanie rząd CDU/CSU, w którym wicekanclerzem i ministrem spraw zagranicznych zostanie F. J. Strauss. Byłoby to dla Polski i Niemiec (nie dla PRL i ZSRR) najkorzystniejsze rozwiązanie. Strauss już oświadczył, że przywrócenie równowagi militarnej między Zachodem i Wschodem jest ważniejsze od odprężenia. Oznaczałoby to koniec finansowania komunizmu w NRD i ZSRR (gazociąg, pożyczki itp.), zwiększenie wydatków na zbrojenie – jednym słowem twardy kurs wobec naszego zaborcy – ZSRR. Strauss jest jednym z polityków niemieckich, którzy widzą perspektywę zjednoczenia Niemiec właśnie w oparciu o Zachód, dzięki odepchnięciu Rosji, a jeśli to możliwe oderwaniu od niej KDL-ów. Uznaje on zatem prawo Polaków do niepodległości. Mówiąc jasno za Straussem i CSU możemy dyskutować, kłócić się o granice, możemy współpracować przeciw Rosji, z SPD natomiast możemy tylko uznać nasz status niewolników komunizmu i ZSRR oraz ponosić koszty współpracy niemiecko – rosyjskiej.

VI. Wiele osób uważa, że teoria dwu wrogów jest nadal aktualna. Spójrzmy jednak realnie. W 1939 r. padła Polska ofiarą agresji dwu państw. Od tego czasu jedno z nich nie zmieniło się w sposób istotny, wymordowało ok. 1 mln Polaków stale nas gnębi w dziedzinie gospodarczej, politycznej i kulturalnej. Drugie państwo przestało istnieć. Na jego gruzach powstała demokratyczna, mieszczańska RFN, uformowało się nowe społeczeństwo, które pragnie jednak żyć w dobrobycie i spokoju. Tak dalece nawet, że jego część gotowa jest podporządkować się ZSRR (ruchy pacyfistyczne). Jeśli może ono nam zagrażać, to tylko przez swój wstręt do wojska. Oto paradoks. Zanik pruskiego militaryzmu, z gruntu wrogiego Polsce jest dla nas korzystny, ale niechęć do wojska bardzo rozpowszechniona wśród młodych Niemców może tylko ułatwić ZSRR marsz na Zachód. Często zapominamy, że przecież Alzację i Lotaryngię należącą do Francji, aktualnie zamieszkują Niemcy. I co? Czy ktokolwiek w RFN żąda jej przyłączenia do Niemiec? Nie. Ale to Niemcy we Francji korzystają ze wszystkich praw gospodarczych, politycznych i narodowych, mogą swobodnie przekraczać granicę (w praktyce na zachodzie granic nie ma) o każdej porze dnia i nocy. Niemcy i Francuzi mogą swobodnie osiedlać się w RFN i Francji. W okręgach granicznych często ludność pracuje za granicą. Nikomu to nie przeszkadza. Zachowana jest również lojalność obywateli względem własnego państwa. Taki model stosunków powinien naszym zdaniem stać się wzorem dla Polaków i Niemców. Pamiętajmy, że komuniści muszą mieć wroga, by nienawiścią do niego integrować wokół siebie własnych niewolników. Im bardziej będziemy ulegali komunistycznemu patrzeniu na świat – przez pryzmat nienawiści (w ZSRR to kułak, agent imperializmu, w Polsce – Niemiec, syjonista itp.) – tym dłużej pozostaniemy niewolnikami Moskwy i Jaruzelskiego.

Trzeba przyznać, że jedyni agresywni i antypolscy Niemcy, jacy pozostali na świecie, to enerdowscy komuniści – najlepsi synowi Stalina. Miejmy jednak nadzieję, że Kościół protestancki, który już wypowiadał się w obronie Polaków, będzie miał większy wpływ na Niemców z NRD niż politrucy.

Realnie patrząc, po zjednoczeniu przez kilka lat, nawet gdyby wśród Niemców doszły do głosu jakieś pretensje imperialistyczne, to nie będą oni mieli czasu, ani środków dla ich realizacji. Główną bowiem ich troską będzie zagospodarowanie zrujnowanego przez komunizm NRD i asymilacja jego mieszkańców spragnionych zachodniego poziomu konsumpcji lecz przyzwyczajonych do życia w socjalizmie. Wśród Polaków pokutuje pogląd, że słabe i rozbite Niemcy byłyby najlepszym sąsiadem dla Polski. Niemcy Zachodnie są obecnie jedną poważną zaporą stojącą na przeszkodzie w opanowaniu Europy przez komunizm. W przyszłości, nawet w wypadku zniszczenia Niemiec w toku działań wojennych, prędzej czy później staną się one najważniejszym państwem Europy, dlatego właśnie powinniśmy dojść z nimi do porozumienia i uregulować kwestie sporne oraz prowadzić odpowiednią politykę wschodnią (zob. “N” nr 8/9) zanim do tego dojdzie.

Dopóki Niemcy będą podzielone, dopóty Rosja będzie panowała nad Łabą i Wisłą

Jeśli chcemy wyrwać się z niewoli musimy walczyć nie tylko o niepodległość Polski, ale również pomagać Niemcom w walce o zjednoczenie oraz innym narodom w ich zmaganiach z komunizmem. On jest bowiem największym naszym wrogiem, wobec którego wszelkie sprawy sporne powinny zejść na dalszy plan. Jeśli się nie wyzwolimy spod władzy Sowietów, to nie będziemy mieli nawet okazji sprzeczać się z sąsiadami, co najwyżej Moskwa wyśle naszych żołnierzy do Afganistanu, podobnie jak to uczyniła z posłusznymi enerdowcami i Bułgarami. Mówiąc wprost zjednoczenie Niemiec wbrew Rosji jest dla nas korzystniejsze niż ich rozbicie, ponieważ odsuwa ZSRR od Europy. Konsekwencją zaś owego zjednoczenia jest czasem (po zagospodarowaniu NRD) wzrost potęgi Niemiec, ale na granicy z Polską niepodległą, a nie republiką radziecką.

VII. Po wyzwoleniu Europy Wschodniej ulegną zasadniczej zmianie stosunki z Zachodem oraz przeobrażą się nasze kontakty z sąsiadami. Jeśli będziemy państwem demokratycznym, to będziemy musieli uznać prawo wszystkich do wyboru miejsca zamieszkania, a oznacza to nie tylko wyjazdy Polaków do bogatej Ameryki i Niemiec, ale również przyjazd do Polski gastarbeiterów z biedniejszych od nas państw. Takie procesy nie zaszkodziły Zachodowi, nie zaszkodzą również nam. Państwo w 100% jednorodne narodowe jest szkodliwym mitem, efektem komunistycznej polityki izolacji. A dalej, jeśli będziemy społeczeństwem demokratycznym, troszczącym się o przestrzeganie praw obywatelskich w stosunku do naszych rodaków zamieszkałych np. w Niemczech, na Litwie, Ukrainie itd., to będziemy musieli takie same prawa przyznać również naszym grupom mniejszościowym. I jeżeli w tej sytuacji zdarzy się, że do Polski będzie chciał przyjechać jakiś Niemiec i osiedlić się, to nie będziemy mu mogli tego zabronić (emigracja na większą skalę jest wątpliwa z powodu ruiny pozostawionej przez komunistów). Już obecnie w Niemczech mieszka na stałe ponad 100 tys. Polaków, a w przyszłości liczba ta jeszcze wzrośnie. Jeżeli jakieś ograniczenia w tej dziedzinie występują na Zachodzie, to tylko ze względów ekonomicznych. Wszyscy chętnie widzą emigrację ludzi bogatych, którzy będą inwestować (nowe miejsca pracy) lub wysokokwalifikowanych (np. drenaż mózgów do USA), którzy coś potrafią. Po wyzwoleniu takie same procesy będą również zachodziły w Polsce. Więcej, będzie nam wprost zależało na inwestycjach zagranicznych ze względów geograficznych, będą to zapewne kapitały niemieckie lub międzynarodowe. Nowe inwestycje, nowe miejsca pracy, nowe zamówienia, nowoczesne rozwiązania techniczne, wreszcie o inwestycje zagraniczne zabiega cały świat, a nasza postkomunistyczna gospodarka nie ruszy bez nich z miejsca (pamiętajmy o zadłużeniach). Pomysł, że np. Niemiec budujący fabrykę mebli w Olsztynie, a więc stwarzający nowe miejsca pracy dla polskich robotników, będzie chciał później przyłączenia Olsztyna do Niemiec jest po prostu śmieszny. Wypada raz jeszcze podkreślić, że nie widzimy w tym nic złego i nienormalnego w ewentualnym osiedlaniu się Niemców w Polsce, o ile to nie będzie naruszało interesów obywateli polskich. Chętnie natomiast będziemy widzieli wszystkie inwestycje zagraniczne, pod warunkiem, że część zysków zostanie powtórnie zainwestowana w Polsce. Na tych zasadach pragniemy uregulowania stosunków polsko – niemieckich.

Przypisy:
(1) Twierdzą to oczywiście osoby, które żywego Czecha na oczy nie widziały, nie mówiąc już o znajomości czeskiej historii, kultury i współczesnej myśli politycznej. Dlaczego Czesi, którzy w XIX w. dokonali rzeczy niemożliwej – odrodzenia narodowego wbrew niemczyźnie – mieliby rezygnować z wolności łącząc się z Niemcami lub Rosjanami (zwłaszcza po inwazji 1968 r.) nie sposób zrozumieć. Każdy naród chce być wolny, Polacy nie są tu jakimś wyjątkiem.
(2) Po zjednoczeniu Niemiec obecne układy będą wymagały ponownego podpisania.