Niepodległość, 1982, Numer 6

Bogdan Zieliński - Zmierzch komunizmu

 
  Świat jest podzielony. Jego przyszłość rozstrzygnęła się na początku 1945 roku. Dwa mocarstwa podzieliły między siebie kulę ziemską i nic więcej zdarzyć się nie może. Polska jest w strefie radzieckiej. ZSRR to jedno z tych dwu mocarstw, które rządzą naszą planetą. Jest to faktem, a dżentelmeni i intelektualiści z faktami nie dyskutują. Konsekwencje dyktatu jałtańskiego są pewnie nieprzyjemne, lecz są rzeczywistością, a to co rzeczywiste jest konieczne. Tak powiedział Hegel, a ludzie wykształceni Hegla znają. Jaki więc jest sens dążeń demokratycznych społeczeństwa? Można je rozważyć jedynie w kategoriach socjologicznych, psychologicznych czy moralnych, lecz z praktycznego punktu widzenia to jest chciejstwo. Gdzież nam się mierzyć z takimi państwami jak Francja, czy RFN, a przecież one także baczą by nie wywołać gniewu starców z Kremla. Polsce pozostaje tylko pogodzić się z ograniczeniami i rozwiązań szukać wyłącznie w ich ramach. Wszystko inne to tylko chciejstwo. Czy rzeczywiście przeciwstawianie się porządkowi jałtańskiemu oznacza brak realizmu? Czy realizmem jest uznawanie rzeczywistości za niezmienną? Wydaje się, że w ogóle zarzucanie komuś braku realizmu jest zajęciem niezbyt płodnym. Każdy człowiek parający się polityką uważa się za realistę, a więc ze swego punktu widzenia jest realistą, gdyż realizmem jest postępowanie wynikające z przewidywanego biegu wypadków. Każdy polityk przewiduje, stawia prognozy. Jest to jedna z zasadniczych spraw w działalności politycznej. To, że prognoz te są różne wynika z różnych założeń przyjętych przy ich stawianiu, z różnego rozeznania i ocen przeciwstawnych zjawisk, które obserwujemy. Bo rzeczywistość nigdy nie jest jednoznaczna, jednym procesom towarzyszą inne, a ich skutki są sobie wzajemnie przeciwstawne. Sprawą polityka jest ocenić, które procesy przeważą i jakie skutki wywołają. W ocenie tej kieruje się on swym doświadczeniem, swymi przemyśleniami, „nosem” polityka i choć ma często do dyspozycji sztab doradców, opracowania naukowe, metody badania coraz dokładniejsze, nigdy jednak nie dość pewne, by uchronić go od błędów. Polityk jest zawsze realistą i zawsze popełnia błędy.

Zadaniem tego artykułu jest przedstawienie naszej oceny sytuacji i naszych przewidywań, które uważamy za realne i dzięki którym uważamy za realne przeciwstawienie się rzeczywistości pojałtańskiej.

Socjalizm realny liczy sobie 65 lat. W ciągu tego jakby nie było niedługiego czasu odniósł on niemałe sukcesy. Z anachronicznego i słabego kraju jakim była Rosja przedrewolucyjna zdołał zbudować imperium swym zasięgiem i siłą znacznie przewyższające dawne – carów z najświetniejszego okresu.

Zastanówmy się jakie czynniki umożliwiły komunistom umocnienie swej władzy, budowę potęgi militarnej, ekspansję terytorialną i ideologiczną.

Komunizm zwyciężył w kraju ogromnym obszarowo i bardzo zacofanym. Również po II wojnie światowej (po Jałcie) pod panowanie komunizmu dostały się kraje poza nielicznymi wyjątkami zacofane. Miało to swoje konsekwencje. W kraju zacofanym (gospodarczo i społecznie) można stosunkowo łatwo uzyskać postęp. Jest on wynikiem skoncentrowania wysiłków na centralnie uznanych za szczególnie ważne. Centralizacja decyzji, kontrola społeczeństwa i gospodarki, a co za tym idzie likwidacja normalnych mechanizmów ekonomicznych są tu wielce przydatne. Umożliwia to osiągnięcie efektów niemożliwych w kraju liberalnym i zdecentralizowanym (a takimi są każde niekomunistyczne, nie wyłączając wszelkich tradycyjnych tyranii). Prześledźmy to na dwóch przykładach.

I. Likwidacja analfabetyzmu. Analfabetyzm jest jednym z najbardziej charakterystycznych wyróżników społeczeństwa zacofanego. Jego likwidacja sprawia w normalnych warunkach trudności z kilku powodów, choć nie wszystkie z nich muszą występować. Wymienimy najważniejsze: - grupy rządzące i wykształcone nie są zainteresowane w likwidacji analfabetyzmu. – nawet jeżeli są zainteresowane nie uważają tego za sprawę priorytetową, a co za tym idzie nie przeznaczają na to wystarczających środków. – tradycyjne (niewykształcone, niepiśmienne) społeczeństwo na ogół wiejskie, niechętnie przyjmuje przymus kształcenia. Może to mieć swe podłoże religijne np. w stosunku do kształcenia kobiet w krajach muzułmańskich. – brak kontroli totalitarnej uniemożliwia ewidencję ludności i walkę z analfabetyzmem.
Wymienione wyżej czynniki nie występują w komunizmie. Jest on zainteresowany w rozbiciu tradycyjnych struktur, które utrudniają centralne kierowanie społeczeństwem. Likwidacja analfabetyzmu ściśle łączy się z likwidacją tradycyjnych struktur patriarchalnych. Każde słowo pisane ma dla komunistów wartość propagandową. Ludność, która umie czytać i pisać (co nie znaczy, że jest naprawdę wykształcona) może znacznie skuteczniej przyswajać komunistyczną propagandę. Tak więc postęp społeczny jest ściśle związany z interesem władzy centralnej. W trakcie walki z analfabetyzmem zwiększa się centralna kontrola społeczeństwa, zaś niechęć tradycyjnych struktur społecznych do kształcenia jest łamana siłą. W sumie walka z analfabetyzmem jest elementem socjotechniki, choć niewątpliwie wzrost wykształcenia jest również wskaźnikiem postępu społecznego.

II. Produkcja stali. W wieku XIX rewolucja przemysłowa spowodowała wzrost produkcji stali w sposób dotychczas niespotykany. Stąd wielkość produkcji stali (żelaza) została uznana za najważniejszy wskaźnik, że to nie stal budowała przemysł, a odwrotnie, wzrost jej produkcji wynikał z rosnącego zapotrzebowania pozostałych działów przemysłu. Dynamika produkcji stali oznaczała więc dynamikę rozwoju całego przemysłu.

                                                 Produkcja żelaza w tys. ton

Kraje                         1850     1870     1890     1900    Procentowy przyrost
                                                                                1850 - 1900
W. Brytania               2250      5960    8000     9200    444
Francja                       590      1180    1962     2714    476
Niemcy                       300      1240    4035    7570   2516
USA                           565      1670    9400   14200   2513
Świat                        4500    11850   26750   41160    914

W ZSRR produkcja stali wzrosła w latach 1918 – 1940 z ok. 3 mln. do 18,3 mln. Potrzebuje on więc znacznie krótszego czasu do osiągnięcia produkcji stali na poziomie światowym, niż kraje przeżywające kapitalistyczną rewolucję przemysłową. Jak to było możliwe?

W kapitalizmie czynnikiem, który ogranicza produkcję jest popyt. Od tego, jakie jest zapotrzebowanie na dany produkt zależy wielkość jego produkcji. Wielkość ogólnego popytu zależy od rozwoju gospodarki. Jeżeli nie ma zapotrzebowania na stal, np. w momencie kryzysu, produkcja jej nie rośnie, a może maleć. Zjawisko to jest określane przez mechanizm rynkowy. W systemie komunistycznym mechanizm ten zostaje skutecznie zlikwidowany. Wielkość produkcji zależy jedynie od możliwości technicznych (czynniki podażowe), a pojęcie nadprodukcji nie istnieje. Możliwa jest sama produkcja dla produkcji. Stal przeznaczana jest na maszyny, a te znów przeznacza się na urządzenia hutnicze i stal. Produkcja dla produkcji, maszyny produkują maszyny, a statystyka rejestruje rozwój. W rzeczywistości celem nadrzędnym tego błędnego koła są zbrojenia, ale cele mogą też być inne. Możliwość koncentracji środków na wybranych celach powoduje, że państwo komunistyczne jest w stanie zrealizować cele zupełnie fantastyczne, nieosiągalne dla kapitalistycznych, nawet nie porównanie bogatszych. Mechanizm rynkowy utrudnia, a w niektórych przypadkach uniemożliwia wiele przedsięwzięć produkcyjnych. Gospodarka planowana centralnie nie zna żadnych przeszkód. Fantastyczne sukcesy gospodarcze są możliwe, a nawet konieczne, choćby ze względów propagandowych. Może to być zagospodarowanie pustyni o powierzchni milionów km kw., może być podbój kosmosu, lub budowa największej w Europie huty żelaza. Tej huty nie byłaby w stanie wybudować żadna spółka kapitalistyczna, bo nikt nie zdołałby zebrać wystarczającej ilości kapitału na przedsięwzięcie z góry skazane na bankructwo. W socjalizmie realnym bankructwo nie istnieje. Spektakularnym sukcesem polityki gospodarczej i socjalnej towarzyszyła w pierwszych latach po zdobyciu władzy komunistycznej prawdziwa rewolucja społeczna. Polegała ona na przemieszczaniu terytorialnym i społecznym milionów ludzi. Zdobycie władzy przez komunistów zarówno w Rosji jak i w krajach satelickich wywołało masową emigrację, a poprzedzone było śmiercią milionów ludzi w I i II wojnie światowej. Do tego dochodziły dalsze ofiary, w okresie wojny domowej, w czasie której fizycznie likwidowano całe ogromne grupy społeczne – inteligencję, duchowieństwo, dawnych urzędników. Abstrahując od oceny moralnej tych zjawisk wytworzyły one próżnię, którą mogły zapełnić inne grupy. W ten sposób pierwsze lata komunizmu stwarzają możliwości awansu na niespotykaną skalę. Ludzie, którzy przed przewrotem komunistycznym skazani byli na egzystencję w najniższych warstwach społeczeństwa po rewolucji stawali się urzędnikami nowej władzy. Komuniści rozdając awanse i przywileje kupowali sobie wierność części społeczeństwa (inna rzecz, że przynajmniej w Polsce nigdy nie mogli nawet marzyć o poparciu większości). Możliwości awansu społecznego nie wyczerpały się tylko na etatach urzędniczych. Imigracja ludności ze wsi do miast związana z gwałtowną industrializacją powodowała również pewnego rodzaju awans społeczny, a przy okazji niszczyła dawne wiejskie struktury, znacznie bardziej oporne wobec komunistycznych kierowników państwa od młodej pozbawionej tradycji klasy robotniczej (wg kategorii marksistowskich – klasy w sobie).

Nowa klasa robotnicza i przede wszystkim nowa inteligencja z awansu, nie znająca historii, nie dysponująca zapleczem szerokiej wiedzy humanistycznej łatwo ulegała ideologii komunistycznej. Ideologia ta zwłaszcza w wersji stalinowskiej, zwulgaryzowanej była na tyle prosta, a jednocześnie zdawała się wyjaśniać całość zjawisk społecznych, a nawet przyrodniczych, że dla niedouczonych inteligentów stanowiły często pokusę nie do odrzucenia. W tym głównie tkwiła tajemnica ekspansji ideologii komunistycznej w pierwszych latach po zdobyciu władzy. Wszystko się nawzajem nakładało i wzmacniało.

Chłopak, który dzięki nowej władzy mógł wyjechać ze wsi do miasta, skończyć studia, zostać kierownikiem, sekretarzem, czy naczelnikiem w trakcie swej przyspieszonej kariery uczył się jednocześnie filozofii marksistowsko – leninowskiej, która mu odpowiadała na pytania, lecz które być może kiedyś by postawił, oraz zasad gry, które były również proste – liczy się kariera, rację mają zwycięzcy, a zwycięski jest wyłącznie komunizm. Pierwsze lata po zdobyciu przez komunistów władzy zakończyły się ich całkowitym zwycięstwem.

Podsumujmy już, co zostało powiedziane:
- nowy system przeprowadził skutecznie przyśpieszoną industrializację;
- zrealizował postępową politykę socjalną (ochrona zdrowia, likwidacja analfabetyzmu);
- umożliwił awans społeczny milionów ludzi;
- stworzył nową klasę robotniczą i inteligencję, które wydawałoby się powinny być wierne nowej władzy.

Zastanówmy się jakie były koszty tych operacji. Mówiliśmy już o milionach ofiar wojny domowej i terroru pierwszych lat po rewolucji. Komuniści twierdzą, że były one niezbędne dla osiągnięcia szczęścia w nowym społeczeństwie. Z tezą tą nie będziemy dyskutować. Trudniejsze dla komunistów do wytłumaczenia są ofiary głodu i terroru kilkadziesiąt lat po rewolucji. W latach 30-tych, w pierwszych latach kolektywizacji rolnictwa, w Rosji i na Ukrainie zmarło z głodu ponad 10 mln ludzi. Ofiary w ludziach nie wyczerpują kosztów budowy komunizmu. Każdy sukces industrializacji w istocie oznaczał ogromne koszty, których ciężar spadał zarówno na społeczeństwo aktualnie realizujące dane przedsięwzięcie jak i na przyszłe pokolenia. Dlaczego tak się działo? Nie chodzi o to, że budowa Magnitogorska czy Czelabińska była kosztowna. Każda inwestycja kosztuje. Chodzi o rzecz inną. Efekt jaki uzyskano z tych nakładów był mniejszy niż można było uzyskać stosując inną politykę gospodarczą. Gospodarką krajów kapitalistycznych rządzi prawo wartości. Nie wdając się w szczegóły i nie powtarzając akademickich wykładów należy podkreślić mocno jeden fakt: każda decyzja ekonomiczna wynikająca z prawa wartości daje większą efektywność od decyzji lekceważącej to prawo. Spektakularne sukcesy Kraju Rad i jego satelitów lekceważyły to prawo. W komunizmie wszystko jest możliwe. Decyzje zależą od fantazji, umiejętności czy partykularnych interesów decydentów. Nikt nie pyta o koszt, liczy się tylko efekt. To, że podobny efekt można uzyskać mniejszym kosztem nie jest ważne.

Czy to, co opisuję świadczy o głupocie decydentów? Oczywiście nie. Nie przeceniając intelektualnych możliwości kierowników państw realnego socjalizmu, należy jasno stwierdzić, że nie tu kryją się przyczyny kryzysu. Oczywiście bardziej rozumne posunięcia mogą kryzys opóźnić (Kadar), a mniej rozsądne doprowadzić do krachu szybciej (Gierek). Jednak nawet najtęższe umysły nie są w stanie podejmować optymalnych decyzji gospodarczych w sytuacji, gdy brakuje rynku. Centralny planista nie jest go w stanie zastąpić, choćby dysponował aparatem matematycznym i odpowiednim sprzętem informatycznym (na ogół nie dysponuje).

Czym różni się rynek od gospodarki planowanej i kierowanej centralnie? Rynek premiuje to co przynosi zysk. Zysk jest to relacja między nakładami i efektami. W sumie rynek premiuje efektywność. Czyni to z całym okrucieństwem, skazując na bankructwo przedsięwzięcia nierentowne. Przedsiębiorstwa bankrutują, a to oznacza, że gospodarka jako całość nie zbankrutuje, że jest zdrowa. W gospodarce scentralizowanej decyzje są podejmowane przede wszystkim w oparciu o kryteria polityczne (interes centralnego planisty) lub partykularne interesy skłóconego aparatu (lobby przemysłowe, górnicze, przetargi międzywojewódzkie). Każda decyzja centralna jest wypadkową wszystkich tych interesów. Nawet jednak wtedy, gdyby planista centralny pragnął podjąć decyzję w oparciu o kryteria optymalności makroekonomicznej nie ma możliwości, gdyż gospodarka nie posiada ani właściwych cen, ani instrumentów mogących przekazać decyzję centralną o realizacji bez zniekształcenia.

To co powiedzieliśmy zostało udowodnione teoretycznie w słynnej dyskusji w latach trzydziestych ekonomistów socjalistycznych i rynkowych, ale prawa ekonomiczne mają to do siebie, że choć działają w sposób bezwzględny, nikt w nie nie wierzy, kto wierzyć nie chce. W sumie wielkie inwestycje „strojki komunistyczne” oznaczają kumulowanie się nieefektywności gospodarczej. Koszty ich płacimy stale. Wyzwolenie się komunizmu spod reżymu prawa wartości, umożliwiające podjęcie każdej decyzji i realizację każdego przedsięwzięcia odbywa się za cenę nieefektywności. Póki gospodarka dopiero powstawała, z reguły na przemysłowej pustyni nie było to zauważalne. Ofiary strojek traktowano jako haracz, który trzeba zapłacić postępowi. Lecz kumulowanie nieefektywności też ma swoje granice. Kilkadziesiąt lat po zwycięstwie komunizm choruje. Czy jest to choroba śmiertelna? Na czym polega? Odpowiedzmy najpierw dlaczego inteligencja i klasa robotnicza się buntują skoro zawdzięczają tak wiele władzy?

Mówiliśmy już o gigantycznym awansie, przesuwającym miliony ludzi w pierwszych latach realnego socjalizmu „w górę”. Awans ten miał swe specyficzne przyczyny, o których była mowa. Nie mógł on trwać wiecznie, gdyż przyczyny te stopniowo zanikają. Następuje zablokowanie możliwości awansów grupowych na większą skalę. Awans ten powinien być zastąpiony przez awans poziomy – zwiększenie zamożności, lepsze życie, realizacja swych pasji w pracy zawodowej. To nie nastąpiło, a przynajmniej nie w stopniu wystarczającym dla rozładowania społecznych frustracji. Powód był prosty. Komunizm przez swój brak efektywności gospodarczej nie jest zdolny do realizacji materialnych aspiracji. Potrzeby rozbudzone dodatkowo przez politykę socjalną, rosną szybciej od możliwości ich zaspokojenia. Dlaczego tak się dzieje? Jak nazywa się choroba komunistycznej gospodarki? Odpowiedzi są różne: choroba „pustych półek” i „długich kolejek”, „choroba wzrostu cen” (inflacji), choroba „zadłużenia”, „malejącego wzrostu”, „zacofanego rolnictwa”. To są tylko objawy tej samej choroby. Wszystkie kraje socjalistyczne chorują na to samo, niezależnie od tego jakie są objawy. Dobrze zaopatrzone Węgry i wynędzniała Rumunia, zadłużona Polska i nie zadłużona Czechosłowacja. Choroba nazywa się: nieefektywna gospodarka. Jej objawy, jakby powiedział lekarz swoiste, to:

- wysoka i w długich okresach czasu rosnąca kapitałochłonność,
- wysoka materiałochłonność i energochłonność, - „odporność” na postęp techniczny, nienowoczesna produkcja, niekonkurencyjna w stosunku do światowej. Z choroby tej wynikają objawy obserwowane na co dzień – złe zaopatrzenie bądź wysokie ceny, zadłużenie, bądź stagnacja, a najczęściej wszystkie naraz.

Kraje socjalistyczne muszą ponosić wciąż większe nakłady aby uzyskać odpowiedni dochód. By je ponosić muszą bądź zaciągać kredyty zagraniczne (Polska, Węgry), bądź radykalnie ograniczyć konsumpcję (Bułgaria, Czechosłowacja, ZSRR), bądź tkwić w stagnacji. Ten ostatni etap następuje zresztą we wszystkich krajach bloku, bo kredyty nie mogą iść tylko w jednym kierunku. Po jakimś czasie trzeba je spłacać, czego nieefektywna gospodarka nie jest w stanie zrobić (niekonkurencyjność towarów) chyba za cenę skrajnych wyrzeczeń – ograniczanie importu i konsumpcji. Koło się zamyka. Nakłada się niezadowolenie społeczne i zablokowanie dróg awansu. Stwarza się sytuację wybuchową. Wybuch nie musi następować w tym samym czasie. Jego przyjście zależy od stopnia zorganizowania społeczeństwa. Najlepiej było i jest zorganizowane niewątpliwie społeczeństwo polskie, które nie tylko miało swój Kościół, ale także w latach 70-tych zalążki niezależnych organizacji politycznych. Dlatego w Polsce wybuch wystąpił najwcześniej.

Z racji narastającego kryzysu koniecznością dla kierownictwa komunistycznego jest zdławienie niezależności społeczeństwa. Społeczeństwo zawsze może być zdławione, co oddala lub spacyfikuje wybuch. Pytanie na jak długo. Na pytanie to w tej chwili nie jest w stanie odpowiedzieć nikt. Z konieczności wzmagania represji zdają sobie sprawę przywódcy krajów obozu. Stan wojenny w Polsce również dobrze mógł zostać wprowadzony w grudniu 1970 roku. 11 lat swobody zostało opłacone kredytami. Zresztą odsunięcie o 11 lat stanu wojennego było wynikiem słabości partii komunistycznej i niezrozumienia konieczności dziejowej przez Gierka. Represje nie likwidują kryzysu, nie pozwalają tylko przekształcić go w rewolucję. Należy jasno zdać sobie sprawę z tego, że kryzys polski jest wysublimowaną formą kryzysu nękającego ZSRR.

Jakie muszą być spełnione warunki, aby odrodzić gospodarkę i usunąć chorobę? Gospodarka nie może być podporządkowana Centrum, lecz prawom ekonomicznym. Koniec podporządkowania Centrum oznacza koniec monopolu komunistycznego w najbardziej newralgicznym punkcie, jakim jest ekonomia. Oznacza to utratę przez aparat rządzący pełnego zakresu władzy. Jest to nie do przyjęcia dla tego ostatniego. Stan wojenny w Polsce nastąpił w momencie, gdy „S”, choć powoli, szykowała się do usunięcia PZPR z gospodarki i do ostatecznego złamania monopolu komunistów w gospodarce przez demokratyczne wybory dyrektorów. Odsunięcie PZPR od gospodarki oznacza początek likwidacji aparatu rządzącego. Poprawa efektywności gospodarki jest więc ściśle związana z likwidacją dotychczasowego systemu, ze zmianą systemu społecznego. Dotychczasowy system skazany jest na gnicie. Jak wyżej wykazaliśmy leczenie jego choroby musi oznaczać jego likwidację. Rozwiązania typu „reforma węgierska” są tylko pozorne. Są likwidacją tylko niektórych objawów choroby (puste półki) przez wzmocnienie innych (wzrost cen, zadłużenie). Gnijąca gospodarka będzie osłaniana przez jej kierowników represjami. Może to ocalić na krótką metę przed wybuchem. Na długą metę upadek gospodarki spowoduje upadek systemu. Pytanie tylko jak prędko. Na początku artykułu założyliśmy sobie jako cel wyjaśnienie dlaczego porządek światowy określony układem jałtańskim zawali się. Porządek ten opiera się na równowadze dwóch bloków militarnych i ekonomicznych. Blok radziecki czekają w najbliższych latach wstrząsy spowodowane rozkładem gospodarki. Jest to nieuniknione. Na czym będą te wstrząsy polegały, to inna sprawa. Czy przerodzą się w wybuch społeczny jak w Polsce, czy może w masowy głód (już występujący na prowincji Rosji) czy może na serii zamachów wojskowych. Najbliższe lata to pokażą. Jedno jest jasne. Porządek jałtański nie przetrwa systemu komunistycznego, a to może nam przynieść zarówno nadzieję, jak i apokalipsę.